8.8 C
Nowy Jork

Wybory do europarlamentu. Mobilizacja Polaków w Niemczech

Published:

Emocje polityczne wśród Polaków mieszkających w Niemczech opadły. Berlińska kampania zachęca ich do udziału w eurowyborach.

„Twój głos się liczy!”, „wzmocnijmy demokrację” – przekonują hasła na kolorowych plakatach rozklejonych w Berlinie. Te same zdania w kilkudziesięciu językach, w tym polskim, mają zachęcić imigrantów w Niemczech do udziału w wyborach do Parlamentu Europejskiego. W stolicy Niemiec prawie 40 proc. mieszkańców ma obce korzenie.

W berlińskim projekcie mobilizacji migrantów uczestniczy jedenaście organizacji migranckich, a Polaków reprezentuje Polska Rada Społeczna. – Robimy kampanię z różnymi organizacjami imigranckimi, żeby uświadomić migrantom mającym prawo głosu, że demokracja jest ważna i głosowanie na demokratyczne partie jest ważne – mówi Kamila Schoell-Mazurek z Polskiej Rady Społecznej. – Głosowanie na populistyczne partie to strzelanie sobie w stopę – podkreśla w rozmowie z DW i dodaje, że wielu Polaków nie wie, iż prawicowo-populistyczne partie jeszcze parę lat temu „chciały też Polaków wydelegować z Niemiec”.

Głos na kandydatów z Polski

Polacy w Niemczech mogą oddać głos w wyborach 9 czerwca albo na kandydatów startujących w Niemczech do Parlamentu Europejskiego, albo na kandydatów startujących w Polsce. W tym drugim przypadku wymagana była do 4 czerwca rejestracja w jednej z 27 komisji wyborczych. Cztery z nich mieszczą się w Berlinie (w ambasadzie RP, Instytucie Polskim, Instytucie Pileckiego oraz w Centrum Badań Historycznych PAN), trzy w Monachium, po dwie w Hamburgu, Kolonii i Stuttgarcie. Komisje utworzono także w Bremie, Bielefeldzie, Dortmundzie, Duesseldorfie, Eschborn, Essen, Frankfurcie nad Menem, Hanowerze, Karlsruhe, Koblencji, Lipsku, Norymberdze, Oldenburgu i Wiesbaden. 

W komisjach tych Polacy będą mogli głosować w niedzielę od godziny 7.00 do 21.00, czyli o wiele dłużej niż w niemieckich lokalach wyborczych, które będą otwarte od 8.00 do 18.00. Trzeba pamiętać jednak, że w eurowyborach można głosować tylko raz. Polacy za granicą głosują na listę stołeczną.

Niższa frekwencja

W tym roku w polskich komisjach wyborczych na terenie Niemiec zarejestrowało się 13 657 osób – wynika z danych Ambasady RP w Berlinie. Najwięcej – bo prawie 5 tys. – w Kolonii.

W porównaniu z wyborami europejskimi w 2019 roku liczba zarejestrowanych jest mniejsza. Pięć lat temu do głosowania w polskich placówkach zgłosiło się prawie 14,7 tys. osób. Dla porównania: w ubiegłorocznych wyborach do Sejmu i Senatu zarejestrowanych było pięć razy więcej. – W stosunku do 2019 roku widać obniżenie poziomu emocji politycznych wśród Polaków mieszkających w Niemczech – przyznaje Maciej Kowalski, który koordynuje działania Koalicji Obywatelskiej w Niemczech. Jego zdaniem emocje opadły po przełomowych wyborach parlamentarnych w ubiegłym roku. Trudno też – jak zaznacza – porównywać obecne wybory do Parlamentu Europejskiego z wyborami do Sejmu i Senatu. – Frekwencja w wyborach europejskich jest zawsze niższa, szczególnie wśród obywateli mieszkających w innych krajach Unii Europejskiej, gdzie swoistą konkurencją są miejscowe wybory europejskie – przyznaje Maciej Kowalski.

Jest jeszcze jeden czynnik, który może zachęcić młodych Polaków do oddania głosu w niemieckiej komisji wyborczej – w tym roku w wyborach europejskich w Niemczech mogą po raz pierwszy głosować już szesnastolatkowie. W Polsce zaś granica wieku wynosi 18 lat.

Wysłać głos pocztą?

– Niemcy mają postępowy system wyborczy – dodaje Kamila Schoell-Mazurek z Polskiej Rady Społecznej. – Wystarczy w domu zakreślić krzyżyk i wysłać głos pocztą. I dla Polaków nie jest już ważne, czy oddadzą głos na listę polską, czy niemiecką, jak na przykład dla Węgrów. Oni specjalnie jadą na wybory, by zagłosować na demokrację – uważa polska działaczka.

W Nadrenii Północnej-Westfalii – wielkim ośrodku polonijnym – nie było takich akcji ulicznych mobilizujących Polaków, jak w Berlinie, ale wiele działo się w Internecie. – Dla wielu osób nie jest jasne, jak działa Parlament Europejski – podsumowuje Maciej Kowalski. – Na wielu stronach i w grupach ludzie pytają też o możliwość głosowania korespondencyjnego, a taka została w Polsce zniesiona – mówi. – Jest nadzieja, że w przyszłorocznych wyborach prezydenckich taka możliwość znowu będzie – przynajmniej dla Polaków za granicą – dodaje. W niedzielę wyborczą Kowalski będzie mężem zaufania w jednej z komisji utworzonych w polskim konsulacie w Kolonii. 

Sprawy w swoje ręce wzięła także Roksana Przyjemska, która w Berlinie wschodnim, w dzielnicy Marzahn-Hellersdorf, zasiądzie w komisji wyborczej. Jak mówi, kampania rekrutacyjna na pomocników wyborczych trwała długo, bo brakowało chętnych. W jej dzielnicy mieszka około 5 tys. Polaków. – Mamy prawo głosu i powinniśmy z tego korzystać. Jestem jedną z zaledwie dwóch osób o polskich korzeniach, które angażują się tu politycznie – mówi Przyjemska. – Polacy szukają ze mną kontaktu, mówią, że chcieliby być bardziej widoczni. Namawiam ich, by głosowali i udzielali się w gremiach czy partiach politycznych, bo tylko tak można mieć realny wpływ.

Pytania o migrację

Polska Rada Społeczna w Berlinie przygotowała także latarnik wyborczy dla Polaków, w którym prezentuje odpowiedzi największych niemieckich partii na pytania związane z migracją.

Chodzi m.in. o kontrole graniczne, naturalizację, uznanie dyplomów i kwalifikacji zawodowych, równe szanse edukacyjne czy ochronę przez nieuczciwymi pracodawcami. – Tylko Alternatywa dla Niemiec nie odpowiedziała nam na przesłane pytania – mówi Kamila Schoell-Mazurek. Przy okazji wskazuje na alarmujący wzrost dyskryminacji i rasizmu w Niemczech. – Migranci nie wierzą, że ich głos się liczy. Musimy w to uwierzyć, tak jak Polacy w ostatnich wyborach!

Żródło: dw.com

Related articles

spot_img

Recent articles

spot_img