Co najmniej 360 mln zł miała stracić telewizja publiczna na umowach zawartych z Polsatem w czasach rządów PiS. Obecna TVP zawiadomiła prokuraturę, która właśnie wszczęła w tej sprawie śledztwo.
– To najgrubsza z dotychczas odkrytych przez nas afer – słyszymy w siedzibie TVP na Woronicza.
Daniel Gorgosz, likwidator TVP SA, już 21 marca 2024 r. złożył do Prokuratury Regionalnej w Warszawie zawiadomienie o przestępstwie. Sprawę przekazano prokuraturze okręgowej w Krośnie. W czwartek 17 października Gorgosz oraz dwójka jego najbliższych współpracowników zaczęli składać tam zeznania, które mają potrwać do piątku.
W skrócie chodzi o dwie umowy (z 2018 i 2021 r.), w których TVP i Polsat kupiły od siebie wzajemnie prawa do retransmisji meczów. TVP zapłaciła Polsatowi za sublicencję na transmisje meczów siatkówki i piłki nożnej w sumie 90 mln euro. Dziś telewizja ocenia, że słono przepłaciła. Sama za prawa do meczów piłki nożnej UEFA dostała od Polsatu zaledwie 5 mln euro, znacznie poniżej wartości. Różnica na niekorzyść publicznej telewizji to 85 mln euro – 360-370 mln zł, w zależności od kursu.
– Negocjacje prowadzili bezpośrednio prezes TVP Jacek Kurski z Zygmuntem Solorzem [właścicielem Polsatu], chociaż ostatecznie Kurski pod niczym nie jest podpisany. Gdy sprawę dogadano, służby finansowe na Woronicza dostawały na niepodpisanych karteczkach polecenia dotyczące tego, co trzeba zrobić – mówi nam informator z biura zarządu obecnej TVP. – W rezultacie Polsat przez te wszystkie lata sfinansował sobie licencje pieniędzmi TVP i zarobił ogromne kwoty. A TVP straciła.
– To oczywiste, że tym samym kupiono sobie życzliwość Polsatu dla rządu PiS – ocenia nasz rozmówca z TVP.
Szkoda wielkich rozmiarów
Telewizja nie chce podawać szczegółów sprawy, zasłania się tajemnicą postępowania przygotowawczego. Ale potwierdza, że prowadzi kontrole umów zawieranych przez TVP po 2016 r. – Przeprowadzone audyty ujawniły wiele nieprawidłowości (…). W przypadku części z tych spraw zaistniało podejrzenie działania na szkodę spółki, niekiedy wyrządzającego szkodę w wielkich rozmiarach – czytamy w mailu działu komunikacji korporacyjnej TVP. – W takich sytuacjach obowiązkiem obecnych władz telewizji jest składanie zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa.
Jak informuje spółka, w ostatnich miesiącach złożonych zostało kilka takich zawiadomień. TVP występuje w tych postępowaniach jako pokrzywdzona.
– Za Kurskiego nie musieli martwić się o kasę – mówi nam jeden z dyrektorów w telewizji. – Przecież rząd PiS od 2018 r. regularnie i bezprecedensowo dofinansowywał swoją telewizję. Ostatni raz papierami skarbowymi za blisko 3 mld zł – przypomina.
Co na to Polsat? Rzecznik telewizji Tomasz Matwiejczuk zaprzecza, by negocjacje w sprawie transmisji prowadził bezpośrednio Solorz. Uściśla, że był to “zespół menedżerów odpowiedzialnych za takie tematy”. O tym, że sprawa jest w prokuraturze nic nie wiedział.
Jacek Kurski nie odbierał od nas telefonu. W czasach prezesury w TVP uważał transmisje sportowe za jeden z jej największych sukcesów.
Według Kodeksu karnego za wyrządzenie państwowej spółce „szkody majątkowej wielkich rozmiarów” grozi kara od 1 roku do 10 lat więzienia. Ściganie za to przestępstwo obejmuje członków zarządu spółki oraz jej radę nadzorczą.
„Wspólnie i w porozumieniu”
Zawiadomienie telewizji do prokuratury wraz z łącznikami ma 192 strony. Obecna TVP zarzuca w nim Jackowi Kurskiemu i Mateuszowi Matyszkowiczowi (kolejnym prezesom TVP z czasów PiS), członkom zarządu TVP oraz radzie nadzorczej spółki, że „działając wspólnie i w porozumieniu (w tym z nieustalonymi osobami) i w ramach z góry powziętego zamiaru, nadużyły swoich uprawnień i nie dopełniły swoich obowiązków dołożenia staranności wynikającej z zawodowego charakteru prowadzonej przez nich działalności, dbałości o majątek Spółki oraz dochowania obowiązku lojalności wobec Spółki, czym wyrządziły Spółce szkodę majątkową w wielkich rozmiarach”.
Następnie w dokumencie wymienione są dwie umowy. W pierwszej kolejności umowa z 31 sierpnia 2021 r. „na mocy której Spółka udzieliła Polsatowi sublicencji na realizację transmisji rozgrywek piłkarskich reprezentacji Polski mężczyzn w piłce nożnej w ramach rozgrywek Eliminacji do Mistrzostw Świata 2022 w Katarze, meczów towarzyskich rozgrywanych w marcu i listopadzie 2022 roku w ramach scentralizowanego systemu UEFA, Ligi Narodów UEFA, Eliminacji do Mistrzostw Europy UEFA 2024 roku oraz wszystkich innych oficjalnych meczów reprezentacji Polski mężczyzn rozgrywanych do dnia 31 grudnia 2023 roku”. W zamian TVP uzyskała “rażąco zaniżone wynagrodzenie” ustalone łącznie na kwotę 2 mln euro. Sama za licencję na rzecz UEFA zapłaciła kwoty wielokrotnie wyższe.
Według wyliczeń spółki prawa do jednego meczu kosztowały TVP około 821 tys. euro. Polsat w ramach sublicencji płacił jej za mecz ok. 77 tys. euro.
W tej samej umowie „Spółka nabyła od Polsatu sublicencje na realizację transmisji innych wydarzeń sportowych (m.in. meczów siatkówki) za wynagrodzeniem w kwocie 42 mln euro. Co całościowo nie miało rzeczywistego uzasadnienia gospodarczego”.
Składający doniesienie twierdzą, że „w wyniku udzielenia sublicencji Spółka mogła obniżyć swój potencjał przychodowy związany z realizacją transmisji, na które udzieliła Polsatowi sublicencji (w sytuacji, gdy wcześniej miała na nie licencję wyłączną)”. O co chodzi? Mecze, na które Polsat nabył od TVP prawa, pokazywane były na otwartym kanale stacji Solorza, dostępnej dla większości odbiorców w Polsce. W rezultacie widzowie nie musieli oglądać transmisji w TVP. Mogli wybrać Polsat, co oczywiście obniżało oglądalność telewizji publicznej.
W tej części zawiadomienia jest też mowa, że TVP odsprzedaje Polsatowi prawa do pokazywania eliminacji na mistrzostwa świata w piłce nożnej, które w 2022 r. odbyły się w Katarze. Cytowany rzecznik Polsatu zapewnia, że jego stacja akurat na to nie miała sublicencji.
„Bez ekonomicznego uzasadnienia”
Drugi zarzut dotyczy wcześniejszej umowy – z lipca 2018 roku. Tu jako osoby odpowiedzialne wymieniani są: Kurski, członek Zarządu Maciej Stanecki oraz członkowie Rady Nadzorczej. Gorgosz zarzuca im wyrządzenie „szkody majątkowej w wielkich rozmiarach poprzez wyrażenie zgody i zawarcie umowy z Polsatem, na mocy której Spółka udzieliła Polsatowi sublicencji na realizację transmisji rozgrywek piłkarskich reprezentacji Polski mężczyzn w piłce nożnej”. Polsat zapłacił za to TVP 3 mln euro, choć koszty telewizji były “wielokrotnie wyższe”. “Z dokumentów znajdujących się w posiadaniu Spółki wynika, że opłata należna od Spółki na rzecz UEFA za wyrażenie zgody na udzielenie Spółce sublicencji Polsatowi wyniosła 4 mln euro” – czytamy. W tej samej umowie TVP “nabyła od Polsatu sublicencje na realizację transmisji innych wydarzeń sportowych za wynagrodzeniem w kwocie 48 mln euro, co całościowo nie miało rzeczywistego uzasadnienia gospodarczego, stanowiło przedsięwzięcie niebilansujące się pod względem ekonomicznym i obarczone ryzykiem znajdowania się poza zasięgiem finansowym Spółki”.
„Rażąca dysproporcja”. Telewizja wiedziała
W uzasadnieniu doniesienia do prokuratury czytamy, że uchwały zatwierdzające warunki umów z Polsatem każdorazowo podejmował Zarząd TVP, przy czym „żadna z tych uchwał nie wyjaśniała ani rażącej dysproporcji w zakresie wartości sublicencji (…), ani też tego, dlaczego Spółka zdecydowała się na poniesienie straty w wysokości 1 mln euro i pokryć z własnych środków koszt wyrażenia przez UEFA zgody na udzielenie sublicencji Polsatowi”.
O tym, jak niekorzystne dla telewizji publicznej są umowy zawarte z telewizją Zygmunta Solorza, władze TVP wiedziały. W latach 2018 – 2021 ostrzegało je przed tym Biuro Kontrolingu i Restrukturyzacji Telewizji Polskiej. Dwie notatki na ten temat mają charakter poufny i są opatrzone pieczęcią „tajemnica przedsiębiorstwa”, ich egzemplarze są ponumerowane. Pierwsza pochodzi z 24 lipca 2018 r. Przewiduje, że na umowie z Polsatem TVP poniesie stratę rzędu 149,5 mln zł. Czytamy w niej: „z ekonomicznego punktu widzenia kontrakt nie jest możliwy do zbilansowania środkami komercyjnymi i wymaga znacznego dofinansowania środkami publicznymi”.
Notatka druga, z 25 sierpnia 2021 r., zakłada z kolei, że jeśli umowa zostanie przedłużona, to „niedobór środków ze strony TVP wyniesie (…) 190 mln zł”. Co ważne, ten ujemny bilans uwzględniał już zyski, jakie TVP uzyska z reklam nadawanych w czasie transmisji. Gorgosz w zawiadomieniu zwraca uwagę, że autor notatki – Hubert Zamaro, ówczesny zastępca dyrektora w Biurze Kontroli – “wskazał co prawda, że »przedsięwzięcie jest wartościowe od względem programowym i wizerunkowym«, ale jednocześnie podniósł istotne argumenty natury ekonomicznej przeciwko zawieraniu umowy. Wskazał w szczególności, że przedsięwzięcie pod względem ekonomicznym nie bilansuje się”.
Jak czytamy dalej: „ówczesne Zarząd oraz Rada Nadzorcza Spółki nie wziął tej notatki pod uwagę i nie rozważył z należytą starannością konsekwencji finansowych zawarcia tej umowy.”
„Powiązania osobowe”
Na końcu zawiadomienia jest jeszcze interesująca uwaga: „wpływ na warunki komercyjne zawarcia obu wskazanych powyżej umów mogły mieć powiązania osobowe pomiędzy ówczesnymi członkami organów Spółki a Grupą Polsat Plus (…). Powyższe okoliczności oraz ich ewentualny wpływ na zawarcie opisanych powyżej umów pomiędzy Spółką a Polsatem również powinny zostać zbadane w toku postępowania przygotowawczego w tej sprawie”.
Według informacji “Wyborczej” wspomniane „powiązania osobowe” odnoszą się do roli, jaką w relacjach z Polsatem mogła odegrać Joanna Kurska, partnerka, a od 2018 r. żona prezesa Jacka Kurskiego. Kurska do 2016 r. pracowała w Polsacie, potem przeszła do TVP. Była dyrektorką biura programowego, pełniła też obowiązki szefowej biura marketingu. Odeszła w 2018 r. W dość krótkim czasie zatrudnienia w TVP z tytułu pensji, rekompensat i innych świadczeń wypłacono jej 1,5 mln zł (podajemy za press.pl). Potem wróciła do grupy Polsat, a dokładnie do spółki Netia, gdzie pracowała jako „ekspert ds. marki i mediów”, podlegając bezpośrednio prezesowi zarządu. Nie wiadomo, czy pracuje tam dalej. Na pewno była tam zatrudniona jeszcze w marcu 2024 r. Prywatnie Kurska przyjaźniła się z Dorotą Gawryluk, redaktor naczelną Polsatu oraz z Patrycją Kotecką, żoną ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Nie zawieramy niekorzystnych umów
O sprawę umów z TVP zapytaliśmy też Polsat. Tomasz Matwiejczuk wyjaśnia: “Umowy sublicencyjne czy wspólne zakupy praw sportowych są od ponad 20 lat standardem na polskim rynku telewizyjnym. Ze względu na koszty zakupu praw sportowych, różni nadawcy bardzo często udzielają sobie sublicencji czy też odsprzedają prawa, w Polsce jest to niemal normą. Telewizja Polsat miała takie umowy z wieloma nadawcami, a teraz takim przykładem jest np. umowa TVP z Canal+.
Tego typu umowy, w tym z TVP, najczęściej obejmowały pozostawienie sobie licencji do pokazywania danego wydarzenia w kanałach płatnych i udzielenie sublicencji na transmisje w kanałach FTA (tzw. otwartych).
Dodatkowo polskie przepisy wprowadzane przez KRRiT nakazują nadawcom pokazywanie wielu wydarzeń czy rozgrywek sportowych w tak zwanych kanałach otwartych. Przy bardzo wysokich kosztach licencji, nadawcy szukają wspólnych rozwiązań, dzięki którym polski widz ma w ogóle szansę obejrzeć dane wydarzenie sportowe w polskiej telewizji”.
Najważniejsze zdanie znajduje się na końcu jego maila: „Na pytanie, czy te umowy były dla nas korzystne, muszę odpowiedzieć, że staramy się nie zawierać niekorzystnych dla nas umów”.
Źródło: wyborcza.pl