CBA za czasów PiS prawdopodobnie wyłudziło zgodę sądu na szpiegowanie Krzysztofa Brejzy, opierając się na zmanipulowanych materiałach – ustalił Onet. Chodzi o opis rozmowy z lutego 2019 r. pomiędzy europosłem Koalicji Obywatelskiej a jego żoną, którą służby wykradły z telefonu polityka z użyciem Pegasusa. Na dodatek sędzia, który decydował w tej sprawie, zachował się w niewytłumaczalny sposób.
- Sędzia najpierw odmówił zgody na szpiegowanie Krzysztofa Brejzy, a później zaczął kreślić na oficjalnym formularzu, zmieniając decyzję
- — Przerobiłem w życiu dziesiątki, jeśli nie setki wniosków o kontrolę operacyjną i nigdy nie spotkałem się z przypadkiem, żeby sędzia zmieniał decyzję i kreślił po formularzu – słyszymy od naszego rozmówcy ze służb
- Dziś o godz. 10 europoseł Koalicji Obywatelskiej ma zeznawać przed sejmową komisją śledczą ds. Pegasusa
Dopaść posła
To, że Krzysztof Brejza był szpiegowany przez służby specjalne za rządów Prawa i Sprawiedliwości wiadomo oficjalnie od grudnia 2021 r., gdy kanadyjski instytut Citizen Lab potwierdził, że polityk był inwigilowany z wykorzystaniem izraelskiego systemu Pegasus. Z analizy fachowców ośrodka działającego przy uniwersytecie w Toronto wynika, że do telefonu Brejzy włamano się 33 razy od kwietnia do października 2019 r.
Brejza był w tym czasie posłem, a także szefem sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej w kampanii przed wyborami parlamentarnymi. Prokuratura Zbigniewa Ziobry próbowała go skleić ze śledztwem dotyczącym wyłudzeń z Urzędu Miasta w Inowrocławiu.
Główną oskarżoną w tej sprawie jest Agnieszka Ch.-S., była naczelniczka Wydziału Kultury, Promocji i Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta w Inowrocławiu — urzędniczka, która do końca 2015 r. była członkinią PiS. Startowała nawet z list tej partii w wyborach samorządowych w 2010 r. (ówczesny prezydent miasta Ryszard Brejza – ojciec Krzysztofa Brejzy — wszedł później w koalicję z Solidarną Polską, a w urzędzie zatrudniono też ludzi związanych z prawicą).
Proceder dotyczył głównie drobnych rachunków. Według śledczych naczelniczka przedstawiała np. fakturę za nocleg zespołu muzycznego na kilka tysięcy złotych, gdy w rzeczywistości koszt wynosił kilkaset złotych. Urzędniczka oszukiwała też na zamówieniach dotyczących m.in. pluszowych wiewiórek, dmuchanego zamku, cateringu na “Festiwal Stwora Głodomora”, czy pokazu fajerwerków na “Festiwalu żuru”.
Co ciekawe, Ch.-S. prawdopodobnie wyłudzała w ten sposób pieniądze wcześniej, już w Kruszwicy, gdzie prowadziła centrum kultury i sportu podległe tamtejszemu samorządowi. Urzędniczka jest główną z 16 oskarżonych w sprawie. Służby nigdy nie stosowały wobec niej tzw. techniki operacyjnej, czyli np. nie była podsłuchiwana. W przeciwieństwie do Krzysztofa Brejzy.
I to na wyjaśnieniach Agnieszki Ch.-S. był oparty pierwszy wniosek CBA o kontrolę operacyjną polityka KO. Co ciekawe, już w 2019 r. analityk kryminalna prokuratury oceniała zeznania kobiety jako niespójne. Agnieszka Ch.-S. później wycofała się z większości pomówień kierowanych wobec Brejzów, m.in. w wyniku konfrontacji.
Sąd zatwierdził jednak ten wniosek 26 kwietnia 2019 r. Warszawska sędzia wydała zgodę na ściągnięcie wszystkich danych z telefonu Brejzy po tym, jak wpłynął do niej wniosek ówczesnego wiceszefa CBA Grzegorza Ocieczka zaakceptowany i przesłany do Sądu Okręgowego w Warszawie przez Bogdana Święczkowskiego, wtedy pierwszego zastępcę prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Dokument ten jako pierwsza opisała “Gazeta Wyborcza”.
Sąd zgodził się inwigilację Brejzy tylko na miesiąc, a nie na trzy, jak chciały tego służby.
Nagła zmiana decyzji
Kilka tygodni później CBA za pośrednictwem Prokuratury Krajowej musiało więc ponowić wniosek.
Przedłużenie kontroli operacyjnej formalnie polega na tym, że sędzia, który o tym decyduje, otrzymuje z prokuratury formularz do wypełnienia. Zawiera on kilka opcji: “zarządzić”, “przedłużyć”, “odmówić zarządzenia/przedłużenia”. Sędzia, który wybiera jedną z opcji, przekreśla pozostałe.
Wszystko wskazuje na to, że w przypadku drugiego wniosku w sprawie Krzysztofa Brejzy sędzia 25 maja 2019 r. pierwotnie odmówił przedłużenia kontroli operacyjnej. Z informacji Onetu wynika, że w formularzu umieścił bowiem uzasadnienie tej decyzji, a to jest wymagane tylko w przypadku odmowy.
Z treści uzasadnienia wynikało, że zgromadzony materiał nie uwiarygadniał tez przedstawionych przez CBA, dlatego według sędziego wniosek nie zasługiwał na przedłużenie.
Później stało się jednak coś dziwnego. Na formularzu pozostał wyraźny ślad tego działania. Sędzia przekreślił zarówno uzasadnienie odmowy, jak i opcję “odmówić przedłużenia”. Powyżej ręcznie napisał “wyrażam zgodę na przedłużenie”.
— Przerobiłem w życiu dziesiątki, jeśli nie setki wniosków o kontrolę operacyjną i nigdy nie spotkałem się z przypadkiem, żeby sędzia zmieniał decyzję i kreślił po formularzu – słyszymy od naszego rozmówcy ze służb.
Ten wniosek został oparty już m.in. na danych zassanych przez służby użyciem Pegasusa z telefonu Krzysztofa Brejzy (inwigilacja trwała wtedy od miesiąca). CBA załączyło treść rozmowy polityka z jego żoną, która odbyła się za pośrednictwem komunikatora Signal w lutym 2019 r.
Jak się dowiadujemy, w trakcie rozmowy Dorota Brejza informowała męża, że otrzymała sygnał, iż CBA szuka na niego haków związanych m.in. z finansowaniem kampanii wyborczej. Wszystko wskazuje jednak na to, że sens rozmowy, której opis otrzymał sędzia, została zmanipulowana. Jak dowiedział się Onet, do prokuratury trafiło niedawno w tej sprawie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Zmanipulowane SMS-y
Już kilka lat temu Krzysztof Brejza był przekonany, że zdobyte przez CBA z użyciem Pegasusa jego prywatne wiadomości zostały dodatkowo zafałszowane. W takiej formie opublikowała je TVP latem 2019 r.
Materiały stacji kierowanej wówczas przez Jacka Kurskiego miały pokazywać, jak Brejza rzekomo tworzył w inowrocławskim urzędzie miasta grupę internetowych hejterów (ojciec polityka, obecny senator KO Ryszard Brejza, był prezydentem Inowrocławia), choć nawet ówczesny rzecznik Centralnego Biura Antykorupcyjnego zaprzeczał, by hejterski wątek w ogóle istniał.
25 sierpnia 2019 r. na portalu tvp.info pojawił się artykuł “»Nie wdawać się w dyskusję, klepać [komentarze]«. Instrukcje Brejzy dla wydziału nienawiści”. Autorem materiału był pracownik TVP Samuel Pereira. Tekst miał ujawniać, “jak dokładnie wyglądał osobisty udział posła Brejzy w całym procederze”.
W tekście opublikowano SMS-y, które Brejza miał wysyłać do swoich współpracowników. W rzeczywistości jednak pokazane wiadomości były skompilowane z kilku osobnych, wysyłanych w różnym czasie i do różnych osób. W innym przypadku zamieniono nadawcę z odbiorcą.
Na początku stycznia tego roku Pereira został skazany za zniesławienie polityka KO. Sąd zdecydował, że były szef TVP Info ma przeprosić Krzysztofa Brejzę i wpłacić 15 tys. zł na WOŚP. Wyrok nie jest prawomocny.
W grudniu ub.r. bydgoski sąd orzekł, że Telewizja Polska musi przeprosić Krzysztofa Brejzę i wypłacić mu 200 tys. zł zadośćuczynienia za publikację sfałszowanej korespondencji SMS-owej.
Dziś o godz. 11 europoseł Koalicji Obywatelskiej ma zeznawać przed sejmową komisją śledczą ds. Pegasusa.
Źródło: onet.pl