Raport sejmowej komisji śledczej ds. wyborów korespondencyjnych wyraźnie wskazuje winnych. – – O tym, że Jarosław Kaczyński podejmował z tylnego siedzenia różne decyzje, mówiło się już wcześniej, ale nikt jeszcze nie zebrał dowodów i zeznań pod przysięgą – powiedział w TOK FM Dariusz Joński.
Sejmowa komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych przedstawiła w czwartek końcowy raport ze swoich prac. Przedstawia on kontekst, okoliczności i przebieg nieudanych wyborów kopertowych. W przekonaniu Dariusza Jońskiego, europosła i byłego przewodniczącego tej komisji na podstawie tego raportu można udowodnić prezesowi Prawa i Sprawiedliwości Jarosławowi Kaczyńskiemu przestępstwo “sprawstwa kierowniczego”. W czterystustronicowym raporcie jest temu poświęcony duży rozdział.
– O tym, że Jarosław Kaczyński podejmował z tylnego siedzenia różne decyzje, już się mówiło, ale nikt jeszcze nie zebrał dowodów i zeznań pod przysięgą – stwierdził w TOK FM Joński.
Wybory kopertowe. Kaczyński kierował całą sprawą
– W tym przypadku było tak, że wieczorem 30 marca rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy, pan Bielan zadzwonił do Jarosława Kaczyńskiego i namówił go do realizacji pomysłu wyborów kpertowych – opowiadał Joński. Przypomniał, że właśnie wtedy kandydująca na urząd prezydenta marszałek Kidawa-Błońska zawiesiła kampanię ze względu na pandemię, zdrowie, życie. To było dla niej ważniejsze.
– Oni wpadli na pomysł, że mimo to trzeba iść na te wybory, bo wtedy nie ma konkurencji i Andrzej Duda wygra w pierwszej turze. Państwowa Komisja Wyborcza by tego nie zorganizowała, więc wpadli na pomysł, że zrobią to przez Pocztę Polską – kontynuował gość “Wywiadu Politycznego”.
Dodał, że gdy prezes tej firmy stwierdził, że nie da się tego zrobić, to kazali złożyć mu rezygnację i znaleźli takiego, który powiedział, że się da. Choć było to awykonalne i ostatecznie wyrzucono w błoto 76 mln. złotych.
– Komisja udowodniła również, że nie starczyłoby czasu na druk kart wyborczych – przyznał gość Karoliny Lewickiej. Rozwinął temat, tłumacząc, że ostatnie pakiety miały być drukowane na dwa dni przed wyborami. Dostarczenie ich na czas do wyborców było absolutnie niemożliwe. – Zresztą druga tura wyborów w ogóle nie była planowana – przytaczał kolejne ustalenia komisji.
Miejsce prezesa PiS w tym wszystkim najlepiej podsumowuje jego wystąpienie, kiedy ogłosił, że tych wyborów nie będzie.
– No przecież nikt mu takich kompetencji nie dał – zauważył Joński. Podkreślił, że politycy nie są ani od decydowania, że Państwową Komisję Wyborczą zastąpi firma taksówkarska, czy Poczta Polska, ani od tego, żeby ogłaszać, że jednak wyborów nie będzie.
Afera wokół wyborów kopertowych. Morawiecki też ma swoje za uszami
W inny sposób zdaniem twórców raportu komisji prawo złamał premier Mateusz Morawiecki.
– To może być pierwszy premier, wobec którego prokuratura wystąpi o uchylenie immunitetu, aby postawić zarzuty – stwierdził gość TOK FM. Jego zdaniem to wysoce prawdopodobne nie tylko w efekcie prac komisji.
Joński przypomniał, że w międzyczasie pojawiły się dwa wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego. – Nie tylko my udowadniamy w raporcie, że doszło do złamania prawa, bo premier nie miał prawa odbierać kompetencji PKW i przerzucać na Pocztę Polską, ale również NSA podjął w tej sprawie już decyzję ostateczną. A więc już nie ma możliwości odwołania od wyroku – tłumaczył.
– Morawiecki nie miał podstawy prawnej do tego, żeby taką decyzję podpisać – powiedział europoseł. Po czym doprecyzował, że chodzi o dwie decyzje administracyjne zlecające przygotowanie i przeprowadzenie wyborów Poczcie Polskiej.
– Mateusz Morawiecki miał na stole trzy opinie prawne, które pochodziły z biura prawnego kancelarii prezesa rady ministrów. Każda z nich mówiła o odpowiedzialności karnej, majątkowej i konstytucyjnej premiera, jeśli się pod nimi podpisze – podkreślił. Jego zdaniem każdy polityk będący w posiadaniu takich opinii, powinien wiedzieć, że nie należy podpisywać takich dokumentów.
Wybory kopertowe. W błoto wyrzucono 76 mln zł
Prowadząca audycję Karolina Lewicka zauważyła, że w raporcie są również zarzuty do ministra Michała Dworczyka. Zarzuca mu się, że “wprowadził w błąd premiera, co do tego, że przedstawione mu projekty decyzji zostały doprowadzone do stanu zgodnego z prawem. I że żadna z opinii prawnych nie ocenia negatywnie możliwości wydania decyzji.” Zdaniem dziennikarki jest w tym logiczna sprzeczność. – Albo Michał Dworczyk oszukiwał Morawieckiego, albo Morawiecki wiedział – powiedziała.
Gość “Wywiadu politycznego” przekonywał, że nie ma tu żadnej sprzeczności. Opinie prawne były u Morawieckiego i wiedział, że nie ma podstawy prawnej. Joński stwierdził, że Biuro Prawne jest po to, by właśnie w takich sytuacjach zasięgać ich opinii. Morawiecki mógł do nich w takiej sytuacji zadzwonić.
– Na podstawie tych decyzji doszło do szkody wielkich rozmiarów. 76 mln zł z naszych pieniędzy poszło w błoto – przypomniał Joński.
Wyliczył także główne wnioski raportu komisji: łamanie prawa, niegospodarność, kwestia nacisków oraz odbieranie kompetencji czołowym urzędnikom w państwie. – Nie możemy tego tak zostawić. Oni chcieli po prostu ukraść nam te wybory – podkreślił.
Jego zdaniem ta komisja w ogóle nie musiałaby powstawać, gdyby w czasach rządu PiS wszystko zostało wyjaśnione przez prokuraturę.
– Ale prokuratura po zawiadomieniu NIKu od razu umorzyła postępowanie – przypomniał. Zauważył przy tym, że ta sama pani prokurator, która wtedy umorzyła, teraz po rozpoczęciu prac komisji śledczej, wróciła do sprawy, “zaczęła zapraszać polityków PiSu i przepytywać ich w tej sprawie”.
– Mam nadzieję, że prokuratura, która jest już niezależna, po naszych wnioskach, po tym raporcie, jednak zdecydowane podejmie kroki. Uważam, że jest bardzo wysoce prawdopodobne i są podstawy do zdjęcia immunitetów kilku polityków – spuentował.
Źródło: tokfm.pl