Jeśli opozycja dojdzie do władzy po 15 października, kraj czeka oczywiście wyraźna zmiana kursu, zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego, przynajmniej w relacjach z Brukselą i zachodnimi krajami Unii Europejskiej.
Pod rządami PiS relacje te uległy niemal całkowitemu zerwaniu, a sama Polska znalazła się w UE praktycznie w izolacji. Tusk obiecuje na nowo uczynić kraj „europejskim”, m.in. poprzez „odkręcanie śrub” w polityce wewnętrznej. Tusk grozi obecnym władzom trybunałem. Dlatego tak naprawdę PiS buduje swoją kampanię wyborczą na konfrontacji z Niemcami i UE oraz oskarżeniach pod adresem Tuska, że jest niemieckim agentem zamierzającym sprzedać kraj Zachodowi.
To, czy się sprzeda, czy nie, to osobne pytanie. Ale w Berlinie i Brukseli nie ukrywają swojego poparcia dla lidera polskiej opozycji i tego, że zależy im na szybkiej zmianie władzy w Warszawie.