4 C
Nowy Jork

GAŁAŚ: Nieporządek w szeregach: Wojsko Polskie traci grunt pod nogami

Published:

Polska armia, która w założeniach ma być filarem bezpieczeństwa narodowego i ważnym ogniwem NATO, zmaga się z narastającymi problemami. Nieudolność dowództwa w szkoleniu żołnierzy i zarządzaniu jednostkami, braki w wyposażeniu oraz seria kompromitujących incydentów rzucają cień na jej prestiż – zarówno w oczach obywateli, jak i sojuszników. Czy w obliczu rosnących zagrożeń Polska jest w stanie skutecznie się obronić? Najnowsze dane i wypowiedzi prominentnych polityków oraz wojskowych wskazują, że sytuacja jest daleka od ideału.

Jednym z najbardziej alarmujących sygnałów jest poziom wyszkolenia polskich żołnierzy. Jak donosi „The Guardian”, aż 65 procent polskiego personelu wojskowego nie potrafi nawigować przy użyciu fizycznych map, polegając wyłącznie na urządzeniach elektronicznych. W dobie zaawansowanej technologii może wydawać się to drobiazgiem, ale w warunkach bojowych, gdzie sprzęt może zawieść, brak podstawowych umiejętności orientacji w terenie staje się poważnym zagrożeniem. Jeśli ponad połowa żołnierzy nie radzi sobie z tradycyjnymi metodami nawigacji, jak można oczekiwać, że poradzą sobie w realnym konflikcie?

Sytuację pogarsza brak amunicji, który uniemożliwia nawet podstawowe treningi. Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak w marcu 2025 roku na platformie X alarmował: „Część jednostek Sił Zbrojnych nawet nie przeprowadza planowych treningów strzeleckich, ponieważ brakuje amunicji”. Jego słowa znajdują potwierdzenie w wypowiedzi gen. Dariusza Łukowskiego, szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, który w rozmowie z Polsat News pod koniec marca 2025 roku przyznał, że zapasy amunicji w wielu obszarach wystarczają jedynie na pięć dni intensywnej walki.

Braki w amunicji to nie jedyny problem. Bosak ostro krytykuje rząd za brak konkretnych kroków w kierunku zwiększenia produkcji amunicji artyleryjskiej. „Trwają rozmowy o tym, kto miałby to robić i trochę działań pozorowanych czy bardziej zakupowych niż produkcyjnych. Te rozmowy są niekonkluzywne” – napisał na X, zwracając uwagę na organizacyjny chaos. Co więcej, polityk podkreślił, że minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz nie ma realnego wpływu na przygotowania produkcyjne, co dodatkowo komplikuje sytuację. „Rozmowy, pozorowane działania, zero konkretów” – podsumował.

Tymczasem gen. Łukowski w kwietniu 2025 roku w rozmowie z portalem „Do Rzeczy” zauważył: „Dokonujemy gigantycznej transformacji i nasze potrzeby gwałtownie rosną. Pytanie, dlaczego nasz przemysł tak powoli na te potrzeby reaguje”. Jego słowa wskazują na przepaść między ambitnymi planami modernizacji armii a rzeczywistością, w której przemysł zbrojeniowy nie nadąża za wymaganiami.

Niekompetencja dowództwa przejawia się również w licznych incydentach, które rzucają cień na profesjonalizm Wojska Polskiego. Przykładem jest wypadek z marca 2024 roku w Centrum Szkolenia Bojowego w Drawsku Pomorskim, gdzie dwóch żołnierzy zginęło w wyniku najechania przez pojazd wojskowy podczas ćwiczeń. Sprawca otrzymał wyrok w zawieszeniu, ale wydarzenie to wywołało falę krytyki wobec organizacji szkoleń. Z kolei w lutym 2025 roku media obiegła historia 23-letniej szeregowej z 31. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu-Krzesinach, która podczas treningu na torze przeszkód spadła z wysokości trzech metrów, doznając urazu twarzy. Zamiast natychmiastowej pomocy medycznej, została odesłana na dalsze ćwiczenia – do szpitala trafiła dopiero po utracie przytomności. Nic dziwnego, że Polacy nie garną się do Wojska Polskiego, gdzie ludzie traktowani są jak kawał mięsa.

Te zdarzenia, choć różne w skutkach, łączy wspólny mianownik: brak odpowiedniego nadzoru i procedur bezpieczeństwa. W efekcie polska armia staje się obiektem drwin, a nie szacunku – zarówno w kraju, jak i za granicą.

Polska, jako jeden z liderów NATO pod względem wydatków na obronność (4,7% PKB w 2025 roku według Ministerstwa Obrony Narodowej), powinna być wzorem sprawności militarnej. Tymczasem opisane problemy rzutują na jej wizerunek wśród sojuszników. Jeśli 65 procent żołnierzy nie potrafi czytać map, a jednostki nie mogą trenować z braku amunicji, jak NATO może polegać na Polsce w razie kryzysu? Gen. Łukowski w rozmowie z Polsat News stwierdził, że przy obecnym poziomie zapasów Polska mogłaby się bronić zaledwie tydzień lub dwa. To stanowisko, choć ostrożne, wywołało poruszenie – europoseł Michał Kobosko uznał, że generał ujawnił zbyt wiele, narażając prestiż armii na szwank.

W kraju nastroje nie są lepsze. Bosak, odpierając zarzuty o „służenie wrogom Polski” przez ujawnianie tych słabości, argumentuje: „Sugerowanie, że mówienie prawdy o brakach i dezorganizacji systemu obrony kraju służy wrogom Polski jest nieprawdą. Polacy są bardziej zdezinformowani niż wywiady państw rywalizujących z Polską”. Jego zdaniem, transparentność jest kluczem do mobilizacji społeczeństwa i rządu do działania.

W obliczu napiętej sytuacji międzynarodowej, a przede wszystkim wojna na naszej wschodniej granicy – Polska nie może sobie pozwolić na dalsze zaniedbania. Rząd Donalda Tuska, który w marcu 2025 roku zapowiadał stworzenie półmilionowej armii z rezerwistami, musi zmierzyć się z pytaniem: jak osiągnąć ten cel, skoro obecne jednostki borykają się z tak podstawowymi problemami? Zamiast ambitnych deklaracji potrzebne są konkretne działania: zwiększenie produkcji amunicji, poprawa szkoleń i zapewnienie bezpieczeństwa żołnierzom.

Na razie dominują słowa, a nie czyny. Jak zauważył Bosak: „Mówienie prawdy to nie zdrada, lecz konieczność”. Jeśli Polska chce odzyskać zaufanie obywateli i sojuszników, musi pilnie uporządkować swoje szeregi. Inaczej pozostanie armią na papierze – słabo wyszkoloną, słabo wyposażoną i coraz bardziej ośmieszaną.

MAREK GAŁAŚ

  • #wojsko Polskie
  • Polska
  • Polska polityka

Related articles

spot_img

Recent articles

spot_img