Ropa naftowa pod koniec ubiegłego tygodnia przebiła poziom 90 dol. za baryłkę. Wiele wskazuje na to, że trend się na tym nie zatrzyma. Tym samym szansa, że na stacjach w Polsce zobaczymy 5,19 zł za litr najpopularniejszych paliw, maleje. Rośnie za to ryzyko przebicia pułapu 7 zł.
Donald Tusk, idąc do wyborów parlamentarnych, obiecał, że po objęciu władzy litr benzyny 95 będzie kosztował w Polsce 5,19 zł.
Analitycy w rozmowie z money.pl wyjaśniali niedawno, że taki scenariusz jest nierealny (przynajmniej nie jest możliwy w najbliższym czasie). Kierowcy powinni raczej spodziewać się, że stawki na pylonach przekroczą 7 zł za litr najpopularniejszych paliw.
Na realizację tego mrocznego scenariusza wskazuje m.in. drożejąca ropa naftowa Brent na giełdzie w Londynie, która jest jednym z głównych wskaźników cenowych na rynku i stanowi podstawę do ustalania m.in. cen benzyny i diesla. Surowiec w czwartek przebił pułap 90 dol. za baryłkę. Pierwszy raz od października 2023 r., czyli praktycznie od ataku palestyńskiego Hamasu na Izrael.
Co ważne, trend ten się utrzymuje. W poniedziałek (8 kwietnia) cena baryłki wynosiła ok. 91 dol. Eksperci twierdzą, że ryzyko osiągnięcia poziomu 100 dol. stale rośnie, a co za tym idzie – rośnie ryzyko podwyżek na polskich stacjach.
Ceny paliw na stacjach
Dr Jakub Bogucki, analityk e-petrol.pl, w rozmowie z money.pl szacuje, że taka cena surowca w obecnych warunkach, czyli m.in. przy dzisiejszym kursie walut, mogłaby podbić stawki na stacjach o kilkanaście lub kilkadziesiąt groszy.
Bank JP Morgan Chase wskazuje, że pułap 100 dol. za baryłkę ropa Brent może osiągnąć w sierpniu lub wrześniu tego roku. Niedługo przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych.
Goldman Sachs widzi sytuację bardziej optymistycznie. W swoim scenariuszu bazowym na ten rok zakłada, że obecna cena to mniej więcej tegoroczne maksimum. Rzecz w tym, czego bank nie ukrywa, że wszystko jest zależne od globalnych czynników, które są praktycznie niemożliwe do przewidzenia, jak np. rozwój sytuacji na Bliskim Wschodzie.
Oczy zwrócone na Iran
Przebicie poziomu 90 dolarów w ubiegły czwartek było związane z izraelskim atakiem na irańską placówkę dyplomatyczną w Syrii. Zginął m.in. jeden z wysokich rangą dowódców Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej i powrócił strach, że wojna między Hamasem a Izraelem rozleje się na region.
– Mówimy o ludzkich dramatach, ale ropa “żyje” swoim życiem. Cenę o kilka dolarów podbił fakt, że tankowce muszą okrążać Afrykę, ale na tym negatywny wpływ wojny na rynek się mniej więcej kończy. Jeżeli natomiast sytuacja się zaostrzy, tzn. zaangażuje się w konflikt państwo tej skali co Iran, to tankujący boleśnie to odczują – komentuje Jakub Bogucki.
Szczególnie dotkliwe byłoby przerwanie dostaw ropy cieśniną Ormuz. Goldman Sachs szacuje, że tylko w pierwszym miesiącu doprowadziłoby to do wzrostu cen surowca o 20 proc. Gdyby blokada trwała przez kilka miesięcy, ceny wzrosłyby dwukrotnie. Eksperci szacują jednak, że jest to “bardzo mało” prawdopodobny scenariusz.
Goldman Sachs zwraca również uwagę, że cena ropy może nagle wzrosnąć w przypadku uszkodzenia infrastruktury naftowej na Bliskim Wschodzie i podczas wojny między Rosją a Ukrainą. To już się dzieje, bo Ukraińcy wzięli za cel rosyjskie rafinerie.
– Ostatnie wydarzenia związane z rosyjskimi rafineriami będą miały gigantyczny wpływ na ceny paliw już przed wakacjami i wtedy możemy mieć problem – ostrzegał niedawno Dawid Czopek, ekspert rynku paliw, w rozmowie z money.pl.
Naftowa układanka
Oczywiste jest, że ropa na pewno podrożeje, jeśli zacznie jej brakować. Niekoniecznie musi się to wydarzyć wskutek działań zbrojnych. Dużo do powiedzenia ma w tej sprawie kartel naftowy OPEC+, do którego należy m.in. Rosja i Arabia Saudyjska.
Organizacja kilka tygodni temu przedłużyła ograniczenie wydobycia do czerwca. Sytuację starają się rekompensować USA swoimi zapasami, ale m.in. w związku z ożywieniem gospodarki oraz popytu w Chinach, problemami z rafinacją ropy Rosji, koniecznością omijania Morza Czerwonego przez tankowce zmierzające do Europy, spodziewane sankcje na Wenezuelę i ograniczenie dostaw ropy z tego kraju, kartel naftowy wciąż ma mocne karty w ręku – pisze Bloomberg.
“OPEC+ może jeszcze bardziej rozszerzyć istniejące cięcia produkcji w kontekście zwiększonych napięć między Zachodem a kilkoma kluczowymi krajami organizacji” – ocenia natomiast Goldman Sachs w swojej ostatniej analizie. Dodaje, że dalsze ograniczanie wydobycia przez kartel może “na pewien czas” wywindować Brent powyżej 100 dol. za baryłkę.
– Myślę, że ropa o wartości 100 dol. jest całkowicie realna – stwierdził natomiast w rozmowie z Bloombergiem Bob McNally, założyciel firmy konsultingowej Rapidan Energy Group i były doradca Białego Domu.
Ceny paliw w Polsce rosną
E-petrol.pl podał w połowie ubiegłego tygodnia, że w ciągu kilku dni średnia ogólnopolska cena benzyny 95-oktanowej wzrosła o 5 gr, do 6,56 zł za litr, a od połowy marca – o prawie 20 gr. Trzeci tydzień z rzędu tankujący za litr oleju napędowego płacą przeciętnie 6,69 zł, a od miesiąca za tą samą ilość LPG – 2,89 zł.
Jak ma być w tym tygodniu? Analitycy portalu podali, że za litr Pb98 trzeba będzie zapłacić 7,18-7,30 zł, a za Pb95 – 6,55-6,67 zł. Litr diesla powinien kosztować w przedziale 6,65-6,76 zł za litr. Ceny autogazu powinny oscylować między 2,84 a 2,90 zł za litr.
– Zapowiedzią tego, co czeka nas w wakacje, będzie początek tzw. driving season (sezon wyjazdowy/wakacyjny – przyp. red.) w Stanach Zjednoczonych, który przypada już w maju. Gdy podaż ropy będzie znacząco niższa, a popyt wzrośnie, zobaczymy, jak to wpłynie na wzrosty cen. Jeśli czarny scenariusz się potwierdzi, to w Polsce wróciłoby widmo 7,5 zł za litr, a może i bliżej 8 zł – mówił money.pl pod koniec marca Dawid Czopek.
– Jeżeli sytuacja na Bliskim Wschodzie nadal będzie niepewna, a wydarzenia o charakterze militarno-politycznym będą się pojawiać co kilka dni, tygodni, to cały czas będzie to podbijać cenę ropy. Stawka 7 zł za litr najpopularniejszych paliw może się pojawić. Ale czy to będzie czerwiec, wrzesień czy październik? Dzisiaj nikt tego dokładnie nie przewidzi – zaznacza natomiast dr Jakub Bogucki.