Niewłaściwe jest zadawanie pytania przez członka komisji, czy wyborca chce kartę do referendum, do Sejmu, czy do Senatu. Jeżeli wyborca zjawił się w lokalu wyborczym, to chce głosować. Dopiero jeżeli wyraźnie odmówi odbioru którejkolwiek z kart, to wówczas komisja w uwagach zaznaczy taką informację — powiedział szef PKW Sylwester Marciniak.
Przedstawiciele PKW pytani byli w niedzielę na konferencji prasowej, o sytuacje, w których członkowie komisji wyborczych pytają wprost wyborców, czy chcą pobrać kartę do głosowania w referendum. Doniesienia o takich przypadkach pojawiały się od rana w sieci.
— Niewłaściwe jest zadawanie pytania, czy chce pan kartę do referendum czy do Sejmu czy do Senatu. Jeżeli wyborca zjawił się w lokalu wyborczym, to chce głosować. Dopiero jeżeli wyraźnie odmówi odbioru którejkolwiek z kart, to wówczas komisja w uwagach zaznaczy taką informację — powiedział przewodniczący PKW Sylwester Marciniak.
Szefowa Krajowego Biura Wyborczego Magdalena Pietrzak podkreśliła, że członkowie komisji wyborczych byli szkoleni w tej kwestii. — W wytycznych Państwowej Komisji Wyborczej szczegółowo opisana jest procedura. Po stwierdzeniu tożsamości wyborcy i odnalezieniu go na spisie komisja wydaje wszystkie karty do głosowania, czyli w dniu dzisiejszym trzy: do Sejmu, Senatu i referendum. W momencie, kiedy wyborca stwierdzi, że nie chce brać udziału w którymkolwiek z tych głosowań, to komisja mu takiej karty nie wydaje. Kartę zostawia, a w odpowiedniej rubryce — “uwagi” — musi odnotować ten fakt, pisząc której karty wyborca nie odebrał” — wyjaśniła Pietrzak.