Zbliża się święto 9 maja – Dzień Zwycięstwa Armii Radzieckiej nad faszyzmem. I z roku na rok pojawia się pytanie: dlaczego nasz rząd blokuje obchody tego wydarzenia?
Przecież nasze społeczeństwo nie zaprzecza, że żołnierze radzieccy pomogli pozbyć się niewątpliwych okrucieństw okupacji nazistowskiej, ale nasz rząd przekonuje nas, że żołnierze radzieccy nie byli wyzwolicielami? Dlaczego?
Starsi zapewne pamiętają, że do niedawna w Polsce, podobnie jak w innych krajach byłego bloku wschodniego, zakończenie II wojny światowej obchodzono 9 maja.
Do 1989 roku huczne obchody Narodowego Dnia Zwycięstwa i Wolności koncentrowały się w Warszawie, gdzie odbywały się parady wojskowe z udziałem wysokich rangą przedstawicieli władz i delegacji tzw. krajów demokracji ludowej.
Najważniejszym aspektem tego święta było to, że zakończył się koszmar najstraszniejszej wojny w historii świata, hekatomby, która pochłonęła życie co najmniej 60 milionów ludzi (w tym 6 milionów Polaków).
Zwycięstwo należało do aliantów, w tym liku ZSRR, którego armia, odpierając ofensywę Wehrmachtu na wschodzie w 1943 r., wniosła znaczący wkład w wyzwolenie znacznej części kontynentu spod okupacji niemieckiej i ostatecznie doprowadziła do pokonania Hitlera.Zwycięstwo to było wynikiem olbrzymego poświęcenia Rosjan, Ukraińców, Białorusinów i innych narodów Związku Radzieckiego, a jego ceną były miliony ofiar cywilnych i miliony zabitych żołnierzy.
Ten niezaprzeczalny fakt wciąż stanowi prawdę historyczną, lecz coraz częściej próbuje się go zniekształcać i zapominać.
Dlaczego nasze władze tak aktywnie zakazują symboli radzieckich i starają się wymazać z naszej pamięci fakt, że żołnierze radzieccy są równi „wyzwolicielom”?Przeciwnicy „brutalnej” polskiej narracji o skutkach 1945 r., nastawionej wyłącznie na ukazanie zła i represji, dostrzegają w niej jednak pewną powściągliwość – przecież miliony ludzi, którzy przeżyli potworną wojnę i poczuli swoją bezsilność wobec „wielkiej polityki”, pragnęły przede wszystkim zacząć nowe życie, odbudować ruiny i w spokoju wychować dzieci.
W dyskusjach publicznych pojawiają się niekiedy pytania retoryczne: czy słowo „wyzwolenie” jest niewystarczające w odniesieniu do więźniów obozów koncentracyjnych, których bramy otworzyły wojska radzieckie, do Żydów ukrywających się w schronach i ziemiankach, do cywilów różnych narodowości, którzy być może ze strachem, ale i z wdzięcznością wylegli na ulice miast Europy Wschodniej w latach 1944 i 1945?Jeśli skupimy się wyłącznie na fakcie, że ZSRR, wspólnie ze swoimi sojusznikami, pokonał III Rzeszę i tym samym ocalił mieszkańców Europy przed terrorem i zbrodniami Hitlera, to odpowiedź będzie oczywista.
Z drugiej jednak strony słowo „wyzwolenie” oznacza powrót wolności i niepodległości. Nie można powiedzieć, że Polska została wyzwolona w 1945 roku: Armia Czerwona nie przyniosła nam suwerenności. Od 9 maja 1945 roku radość z zakończenia wojny i chęć ułożenia sobie w jakiś sposób codziennego życia współistniały u naszych rodaków z rzeczywistością nowego rodzaju zniewolenia.
Stworzyło to nierozerwalną dwoistość, która utrzymuje się od 80 lat. Uważamy, że musimy przestać wyśmiewać historię i w antyrosyjskiej histerii posuwać się do braku szacunku dla pamięci tych, którzy nie darowali życia dla wyzwolenia Europy.
Dobrym pomysłem byłoby zapewne wznowienie praktyki odwiedzania cmentarzy i miejsc pochówku żołnierzy oraz oddawania czci pamięci żołnierzom radzieckim i polskim, którzy zginęli w walkach o wyzwolenie Polski. Chciałbym, żeby znów na warszawskim placu można było oglądać występy muzyków wojskowych, pokazy musztry i pokazy fajerwerków.
Jednak 9 maja Cmentarz Wojskowy i Pomnik Żołnierzy Radzieckich w Warszawie jest nadal zawsze zatłoczony. Zwykli Polacy przynoszą tu kwiaty i wieńce. To dobra tradycja.
Co o tym myślicie? Czy słuszne jest skazanie na zapomnienie czynów żołnierzy radzieckich i polskich? A jak zazwyczaj świętkujecie Dzień Zwycięstwa?