Nad finansami publicznymi zbierają się czarne chmury. W ustawie budżetowej na 2024 r. założono dochody z VAT na poziomie ponad 316,4 mld zł. Eksperci ostrzegają, że wpływy te są zagrożone. Ministerstwo Finansów uspokaja, że po zniesieniu tarczy na żywność sytuacja podatkowa się poprawia. Przedsiębiorcy z kolei, przytłoczeni ciężarami fiskalnymi, uciekają w szarą strefę.
- Topnieją wpływy z VAT i PIT do budżetu państwa. Eksperci w rozmowie z WNP.PL oceniają, że będziemy mieli deficyty zarówno w dochodach zarówno z jednego, jak i z drugiego podatku.
- Ministerstwo Finansów, do którego zwróciliśmy się po komentarz w tej sprawie, uspokaja, że sytuacja się poprawia, ale monitoruje ją, zwłaszcza w zakresie VAT.
- Zdaniem naszych rozmówców finanse państwa, które “wiszą” w dużej mierze na wpływach z VAT, wymagają jednak gruntowanej reformy. Rząd będzie musiał ją przeprowadzić po objęciu nas procedurą nadmiernego deficytu przez Komisję Europejską.
Ustawa budżetowana na 2024 r., której główne założenia i cele sporządził latem ubiegłego roku jeszcze rząd Mateusza Morawieckiego, zakłada, że dochody z VAT przekroczą 316,4 mld zł.
Eksperci, z którymi rozmawiał WNP.PL, przekonują, że to mało prawdopodobne, a wręcz niemożliwe, aby taki wynik udało się osiągnąć.
Ekspert podatkowy oraz prawnik i wykładowca na Uniwersytecie Warszawskiem, prof. Witold Modzelewski, uważa, że gdybyśmy utrzymali w III i IV kw. tego roku wpływy z VAT do budżetu na poziomie II kw. (i to pod warunkiem, że w geopolityce nie nastąpi jakiś kataklizm, a urzędy skarbowe nie będą hojnie zwracać VAT-u, jak było to w ubiegłym roku), uzyskalibyśmy na koniec roku wynik zbliżony do 290 mld zł.
– A to oznacza, że w najlepszym razie będziemy mieli w tym roku deficyt w samym tylko VAT na poziomie ok. 25 mld zł – szacuje w rozmowie z WNP.PL prof. Witold Modzelewski.
Czekają nas problemy z podatkami? “W PIT jest jeszcze większy regres fiskalny niż w VAT”
Według profesora jeszcze gorzej sytuacja wygląda w tym roku w podatku dochodowym od osób fizycznych (PIT).
W tym przypadku prognoza budżetowa (również autorstwa rządów Prawa i Sprawiedliwości) zakładała wpływy na poziomie 109 mld zł. Po pierwszym półroczu tego roku wykonanie tego planu sięga jednak ledwie 37 proc.
– W dochodach z PIT jest jeszcze większy regres fiskalny niż w VAT. Jest bardzo źle. Po zmianach podatkowych wprowadzonych w Polskim Ładzie podatek, który wcześniej płacili praktycznie wszyscy i był on powszechny, obecnie płaci już bardzo niewielu podatników – komentuje prof. Modzelewski.
Przypomnijmy, że Polski Ład, czyli wprowadzona przez PiS reforma podatkowa miała – według zapowiedzi byłego premiera Mateusza Morawieckiego – przynieść “historyczną obniżkę podatków”. W kieszeniach Polaków miało pozostać 16,5 mld zł.
Dzięki nowej wyższej kwocie wolnej podniesionej do 30 tys. zł rocznie oraz licznym ulgom i preferencjom podatkowym, PIT przestali płacić m.in. wszyscy emeryci i renciści ze świadczeniem do 2,5 tys. zł brutto miesięcznie, wiele małżeństw rozliczających się wspólnie, rodzice samotnie wychowujący dzieci, osoby uczące się i pracujące do ukończenia 26 r.ż.
Według szacunków prof. Modzelewskiego należy się liczyć z tym, że deficyt w PIT sięgnie w tym roku ok. 20 mld zł. A to bardzo źle wróży finansom publicznym.
Również ekonomiści banku Santander są przekonani, że rządowi nie uda się zrealizować założonych w ustawie budżetowej na ten rok wpływów podatkowych. W swoim raporcie z czerwca przypominają, że w tym roku miały być one wyższe od ubiegłorocznych (w 2023 r. było to 244 mld zł) aż o 72 mld zł, co stanowi wzrost rdr o ok. 30 proc. Tyle że takich przyrostów podatkowych nie notowano w naszej gospodarce już od 20 lat.
Natomiast prezes Instytutu Finansów Publicznych Sławomir Dudek wskazywał na platformie X, że opublikowane przez resort finansów dane za maj potwierdzają, że prognoza dochodów z VAT w budżecie na 2024 rok jest nierealna.
“W budżecie może braknąć od 25 do 35 mld zł. Tylko z VAT” – ocenił.
“W okresie styczeń-maj (I-V) dochody z VAT wzrosły o 19 proc. r/r. W I kw. było to 27 proc. r/r, ale w II kw. ta dynamika dotychczas to ok. 8 proc. r/r (średnio IV-V). Aby wykonać prognozę budżetową VAT na 2024 w kolejnych miesiącach (VI-XII) musiałyby rosnąć o 37 proc. r/r. To dwa razy szybciej niż średnio po pięciu miesiącach” – napisał Dudek.
Dodał też, że jeżeli uda się utrzymać dynamikę 19 proc., to w budżecie braknie 25 mld zł. “Ale jeżeli będzie to 10 proc., to braknie ponad 35 mld zł”.
Tarcza żywnościowa zaburzyła wpływy podatkowe? Prognozy Ministerstwa Finansów odnośnie VAT
Problem topniejących wpływów podatkowych zauważa również Ministerstwo Finansów.
Pod koniec czerwca na Radzie Dialogu Społecznego wiceminister finansów Jurand Drop miał przyznać, że obecne wyniki wykonania budżetu są niepokojące, szczególnie dwa ostatnie odczyty.
Jak miał dodać Drop, szczególna uwaga Ministerstwa Finansów jest skierowana na wpływy z VAT, który pełni funkcję zasadniczą w dochodach państwa.
W oficjalnych statystykach Ministerstwa Finansów na koniec kwietnia deficyt budżetowy wynosił 39,86 mld zł, a miesiąc później było to już 53,1 mld zł. Najnowsze szacunki resortu finansów, mówią, że deficyt budżetu po czerwcu wyniósł niemal 70 mld zł.
Po pięciu miesiącach tego roku wykonanie w dochodach podatkowych sięgało tylko ok. 22 proc. Wpływy podatkowe wynosiły 236,1 mld zł, z czego VAT stanowił 122,1 mld zł.
W odpowiedzi na nasze pytania resort finansów informuje z kolei, że wpływy (wpłaty minus zwroty) z tytułu podatku VAT na koniec I kw. 2024 r. wyniosły 75 mld zł. To o 16 mld zł więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego.
“Na dochody z VAT w I kw. 2024 r. oprócz efektów tarcz antyinflacyjnych negatywnie wpływała koniunktura. Przykładowo, w samym tylko marcu obserwowaliśmy spadek produkcji przemysłowej o 14,6 proc. rdr (nominalnie). Stąd też m.in. dochody z VAT za kwiecień, kiedy to realizowały się wpływy za transakcje za marzec, były niższe niż uzyskane z tego źródła w kwietniu 2023 r. o ok. 2,3 proc. Był to też ostatni miesiąc, kiedy ujawniły się efekty obniżonej stawki VAT na żywność” – czytamy w komunikacie biura prasowego MF.
Jak podkreśla resort finansów, w kwietniu, kiedy nie obowiązywały już obniżone stawki VAT na podstawowe produkty żywnościowe, nastąpiła poprawa wykonania, jeśli chodzi o podatek od towarów i usług.
Przypomnijmy, że od 1 kwietnia 2024 r. w Polsce znów obowiązuje 5-procentowy VAT na żywność. Wcześniej zerowy VAT na podstawowe produkty żywnościowe został wprowadzony na początku lutego 2022 r. Później został przedłużony do końca marca 2024 r.
Również w kolejnych miesiącach dochody z VAT mają się poprawiać m.in. dzięki zniesieniu tarczy antyinflacyjnej z 2023 r. i wzrostowi dochodu rozporządzalnego (od lipca wzrasta m.in. płaca minimalna do 4,3 tys. zł brutto).
“Przedsiębiorcy są zbyt obciążeni daninami dla państwa”
Zdaniem ekonomisty Konfederacji Lewiatan Mariusza Zielonki, porównując styczeń-maj 2023 r. z tym samym okresem 2024 r. faktycznie nie widać znaczących odchyleń we wpływach z VAT, ale przyszłość wcale nie maluje się na różowo.
– To, co może martwić, to luka w VAT. Ta jest ciężko wytłumaczalna przez Ministerstwo Finansów, a to ten wskaźnik może pokazywać, że coraz częściej następuje ucieczka w szarą strefę, jako mechanizm obronny przez rosnącymi kosztami prowadzenia działalności w Polsce – podkreśla ekonomista Lewiatana, który prognozuje też rychłe nadejście spowolnienia gospodarczego.
W statystykach Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEiDG) fali likwidacji firm na razie nie widać. W I kw. tego roku do rejestru wpłynęło 56 tys. wniosków o wykreślenie działalności, a w ubiegłym roku, w analogicznym okresie było to 60 tys.
Przybywa za to działalności zawieszanych. Do końca kwietnia tego roku zgłoszono do rejestru już 91,5 tys. takich przypadków. To o ponad 2 proc. więcej niż w I kw. 2023 r. Zawieszenie firmy pozwala m.in. na uniknięcie płacenia składek do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS).
Z kwietniowej publikacji Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych (IPAG) wynika, że udział szarej strefy w PKB Polski spadnie w 2024 r. do 18,5 proc., wobec 18,9 proc. w 2023 r.
“Szara strefa” została zdefiniowana w tej analizie jako “działalność gospodarcza będąca poza obiegiem restrykcji i kontroli państwa”. Wliczono do niej zarówno pracę na czarno, jak i nielegalną działalność.
Nie zmienia to faktu, że pierwsze miesiące tego roku były szczególnie trudne dla wielu przedsiębiorców. Miało to związek m.in. z apogeum presji kosztowej, wynikającej w szczególności z wysokich cen energii. Jednocześnie firmy mierzyły się ze słabością popytu, zarówno w kraju, jak i za granicą.
Z Szybkiego Monitoringu NBP wynika, że w I kw. nominalne przychody ze sprzedaży przedsiębiorstw zmalały o 6,2 proc. rok do roku. Stało się to już po zniżce o 1,6 proc. w IV kw. 2023 r. To największe spadki od dekady, nie licząc roku 2020.
Spadek ten wywołany jest głównie malejącymi cenami. W przemyśle spadają one już od roku.
W II kw. tego roku sytuacja ekonomiczna przedsiębiorstw znowu się pogorszyła, a w III kw. spodziewana jest kontynuacja tego trendu. Do malejącego eksportu dołączyła też malejąca sprzedaż krajowa przy jednoczesnych wzrostach kosztów.
Upadają huty, walcownie, zakłady produkujące silniki spalinowe i wiązki elektryczne. Po wakacjach może nas czekać prawdziwe oberwanie chmury gradowej w przemyśle, o ile firmy nie dostaną nowych zamówień. A na to się nie zanosi – słyszymy od ekspertów z branży przemysłowej.
Główny partner handlowy Polski – Niemcy – wstrzymały nowe zamówienia. Powodem jest recesja gospodarcza i polityczny chaos, które powodują, że gospodarstwa domowe i firmy za Odrą oszczędzają pieniądze.
Najbliższe miesiące również nie przyniosą odciążenia firmom. Przeciwnie. Od przyszłego roku płaca minimalna jeszcze wzrośnie (propozycja rządu jest taka, by podnieść ją do 4626 zł wobec 4300 zł obecnie), a wraz z nią wzrosną też koszty związane z ZUS.
Firmy, które wykazały stratę podatkową z działalności operacyjnej, lub nie przekroczyły 2 proc. progu rentowności, czyli udziału dochodów w przychodach, zapłacą od stycznia 2025 r. nowy podatek minimalny.
Mamy już bardzo wysoki VAT na energię. Rząd stoi pod ścianą?
– Nominalne wpływy z VAT będą rosły, na skutek powolnego, ale jednak wzrostu gospodarczego. Ratunkiem ubytku bazy podatkowej VAT wynikającej z coraz gorszej sytuacji w przemyśle, będą dla budżetu państwa podwyżki cen towarów i usług, do których naliczany jest VAT – uważa ekonomista i wykładowca prof. Konrad Raczkowski z Centrum Gospodarki Światowej UKSW, Instytutu Ekonomii i Finansów UKSW, City University of New York.
Jak przypomina prof. Raczkowski, w tym roku podwyżki te odczuły szczególnie branże energochłonne. VAT zarówno na gaz jak i energię elektryczną obłożony jest w Polsce jedną z najwyższych stawek w Unii Europejskiej. Tylko 6 państw (Szwecja, Chorwacja, Grecja, Dania, Węgry i Finlandia) ma wyższy niż 23 proc. VAT na gaz i prąd.
– Rząd w Polsce, podobnie jak inne państwa członkowskie, będzie zmagał się ze spadkiem konkurencyjności UE. Już dziś udział UE w globalnym PKB wynosi zaledwie 17 proc. i systematycznie maleje. Będzie to wynikało głównie z braku taniej energii elektrycznej, co ogranicza inwestycje, kapitał niematerialny i innowacyjność, przekładając się na spowolnienie wzrostu produktywności – wylicza ekonomista.
Jak podkreśla prof. Raczkowski, VAT sam w sobie nie jest największym problemem. – Problem jest poważniejszy, gdyż dotyczy zmieniającej się na niekorzyść struktury polskiej gospodarki i rosnących wydatków sztywnych budżetu państwa – ocenia prof. Raczkowski.
Zdaniem prof. Raczkowskiego rząd przygotowując się do procedury nadmiernego deficytu, którym Komisja Europejska zaproponowała w czerwcu objąć aż 7 państw unijnych (w tym: Polskę, Francję, Włochy, Belgię, Węgry, Maltę i Słowację), będzie musiał przygotować plan naprawy finansów publicznych.
Przypomnijmy, procedura nadmiernego deficytu jest uruchamiana, gdy deficyt sektora finansów publicznych kraju przekroczy 3 proc. PKB lub dług publiczny jest wyższy niż 60 proc. PKB.
Jednym z elementów planu, który rząd będzie musiał przedstawić Radzie do spraw ekonomicznych i finansowych (ang. Economic and Financial Affairs Council, ECOFIN) – zdaniem naszego rozmówcy – powinna być poprawa możliwości prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce.
– W końcu bez przedsiębiorców nie zbudujemy wpływów podatkowych – podsumowuje prof. Raczkowski.
Źródło: wnp.pl