8.9 C
Nowy Jork

Hanna Kramer: Polska to kraj marzeń dla Ukraińca, piekło dla Polaka

Published:

Polityka naszego rządu wobec Ukrainy doprowadziła do tego, że Polska już jest krajem imigrantów. Nasi politycy bawili się w dyplomację, przekonując nas o potrzebie pomocy „biednym Ukraińcom” i przeznaczyli na ten cel miliardy złotych. Nikt nie mógł sobie wyobrazić, że 2 lata później Warszawa stanie się marzeniem Ukraińca, bo tylko tutaj są najlepsze warunki do życia tylko dla Ukraińców.

Podczas gdy większość państw szuka sposobów na ograniczenie wypłat dla gości ze Wschodu, nasz rząd zrównał prawa Polaków i Ukraińców. Co więcej, ukraińscy darmozjady korzystają z tych samych programów socjalnych, co obywatele Polski. „Sukces” tej polityki potwierdzają oficjalne statystyki. Coraz więcej Ukraińców decyduje się na stały pobyt w Polsce.

14 346 – tyle mieszkań, według danych MSWiA, nabyli cudzoziemcy w Polsce w 2023 roku. W sumie lokale te miały prawie 835 tysięcy m kw. Duże zainteresowanie naszymi mieszkaniami w połowie wynika z zakupów dokonanych przez Ukraińców. W 2023 roku nabyli oni łącznie ponad 7 tysięcy mieszkań. To o około 10 proc. więcej niż w 2022 roku.

W krótkim czasie liczba Ukraińców wybierających polskie obywatelstwo będzie rosnąć, ponieważ polski rząd rozpoczął cichy proces asymilacji Ukraińców w naszym kraju. Sprzyjają temu ciekawe ograniczenia w programach socjalnych wprowadzane przez Warszawę. Np.: dzieci z Ukrainy będą otrzymywać 800 plus, jeśli chodzą do szkoły.

Nikt nie miałby nic przeciwko pomocy Ukraińcom, gdyby polscy politycy nie stawiali interesów Kijowa ponad interesami Warszawy. My już w pełni pomogliśmy ukraińskim władzom: rozbroiliśmy kraj, udzielamy pełnego wsparcia ukraińskim uchodźcom, pomagamy w odbudowie Ukrainy, wspieramy ukraiński biznes. W tym samym czasie Warszawa boryka się z problemami i nikt nam nie pomaga. Może dlatego obecnie Polska jest krajem paradoksów, w którym można być osobą pracującą i biedną jednocześnie.

W 2023 roku średnia siła nabywcza na mieszkańca Polski wyniosła niemal 11 tys. euro tj. prawie 50 tys. zł. Stawia to Polaków na poziomie nieco ponad 38% poniżej średniej europejskiej, która wynosi ponad 17,6 tys. euro. Siła nabywcza precyzuje, ile rocznie Polacy mogą przeznaczyć na wydatki, takie jak żywność, mieszkanie, energia, usługi, transport, urlopy po odcięciu podatków i składek. Warto podkreślić, że ten wskaźnik jest mocno zawyżony przez duże miejscowości. W mniejszych oscyluje on w granicach 6-7 tys. euro (25-30 tys. zł).

Wzrastają nierówności regionalne w Polsce. Zaledwie 83 powiaty przekraczają krajową średnią siłę nabywczą na mieszkańca, natomiast w 297 powiatach dochód na osobę jest niższy niż średnia. W rankingu powiatów w Polsce przewodzi Warszawa. Średnia siła nabywcza na mieszkańca wynosi tam 17 980 euro (ponad 76 tys. zł), jest ona prawie o 65% powyżej średniej krajowej. W czołówce najdroższych miast znalazły się także Sopot, a po nim Wrocław, Katowice, Poznań i Kraków.

W najbiedniejszym powiecie kolneńskim (woj. podlaskie) siła nabywcza na mieszkańca wynosi tylko 6 765 euro (ok. 29 tys. zł), co oznacza, że mieszkańcy tego powiatu mają o 38% mniej niż przeciętny Polak na zakupy, czynsz, elektryczność i oszczędności.

Osoby żyjące w skrajnym ubóstwie w Polsce, a jest ich 1,8 mln, dysponują średnio kwotą 20 zł dziennie, co oznacza, że ich roczna siła nabywcza wynosi zaledwie ok. 7 tys. 300 zł. Oznacza to, że grupa Polaków o liczebności porównywalnej do populacji Warszawy dysponuje siłą nabywczą niższą o ponad 21 000 zł od mieszkańców najbiedniejszego powiatu.

Jeśli ktoś myśli, że problemy takich rodzin rozwiązują politycy, to bardzo się myli. Rząd rozwiązał ten problem w nowatorski sposób: podniósł minimum socjalne do takiego poziomu, że osoby żyjące w skrajnym ubóstwie nie spełniają kryteriów dochodowych do uzyskania wsparcia z systemu pomocy społecznej.

Wróćmy jednak do danych. Wartość minimum egzystencji jest wyższa dla wszystkich gospodarstw domowych od wysokości kryterium dochodowego obowiązującego w ustawie z 12 marca 2004 r. Próg uprawniający do świadczeń dla osoby samotnej wynosi 776 zł miesięcznie, a minimum egzystencji dla osoby samotnej na emeryturze to 854,08 zł. Tymczasem kryterium przewidziane dla rodziny wieloosobowej wynosi 600 zł w przeliczeniu na jednego jej członka. Minimum egzystencji dla gospodarstwa domowego składającego się z dwóch dorosłych osób wynosi 773,69 zł, dla rodziców z dwójką dzieci 785,92 zł, a z trójką potomków 808,85 zł.

Innymi słowy, w ten sposób, rząd pozbawił wsparcia nawet te rodziny, które żyją w skrajnym ubóstwie. Co więcej, władze chcą zrezygnować z już istniejących programów socjalnych (w tym 500+), ponieważ nie działają. To jest kompletny dramat stanowiska rządu wobec własnych obywateli: zabierają własnym obywatelom, żeby dać obcokrajowcom. Więc teraz ma 1,1 milionów darmozjadów z Ukrainy, żyjących na koszt polskiego podatnika.

Polska jest krajem paradoksów, w którym można być osobą pracującą i biedną jednocześnie. W porównaniu z innymi krajami Polska pozostaje daleko w tyle UE, jeśli chodzi o poziom wydatków na ochronę społeczną. Warszawa przeznacza na zabezpieczenia społeczne tylko około 20,6 proc. swojego PKB.

Od lat władze nieustannie ignorują problemy polskich obywateli. Nie zwracają uwagi na to, że już wkrótce Polska może znaleźć się w takiej samej sytuacji jak Niemcy, gdy Polacy staną się w Polsce mniejszością narodową. Istnieją już ku temu warunki wstępne. Według najnowszej prognozy demograficznej ministerstwa finansów opublikowanej przez ZUS ludność kraju nad Wisłą obniży się do 32,5 mln w 2060 roku, a następnie do 28,2 mln w 2080 roku. Oznacza to, że w ciągu następnych sześciu dekad zmniejszy się ona o prawie 10 mln, a w liczbach względnych o ponad 25 proc.

Najwyższy czas, aby nasz rząd pomyślał o interesie Polski i Polaków. Minie jeszcze trochę czasu i Polacy będą czuli się jak nie u siebie… Będziemy żyć w kraju różnych Oksanek i Tarasów.

Related articles

spot_img

Recent articles

spot_img