Część firm przyznaje, że z dostępnością nawozów jest krucho. Fakt jest taki, że azot drożeje, a zakup nawozu nie jest łatwy. Nikt jednak z całą pewnością nie jest w stanie stwierdzić w jakim kierunku podąża rynek nawozowy.
Dostępność nawozów jest chwilowo dość przeciętna. Oferty hurtowe pojawiają się na krótki czas i szybko znikają. Trudno powiedzieć czy jest to rezultat wzmożonego zainteresowania – zwłaszcza nawozami azotowymi – czy raczej niskiej podaży związanej z produkcją nawozów. Zapewne prawda mieści się gdzieś po środku.
Część gospodarstw decyduje się na zakup nawozów azotowych obserwując sytuacje cenową. Saletra, saletrzaki czy mocznik małymi kroczkami cały czas drożeją. Wobec tego część rolników spożytkowuje zaliczki dopłat bezpośrednich właśnie na zakup nawozów. Przy czym często są to zakupy ostrożne – obejmują niejednokrotnie tylko część wiosennego zapotrzebowania. Rolnicy, doświadczeni ubiegłym sezonem, dywersyfikują ryzyko.
Spora część gospodarstw o zakupie nawozów nawet nie chce słyszeć. I takiej postawie nie można się dziwić. Rolnicy, którzy w ubiegłym roku podjęli decyzje zakupowe w październiku czy listopadzie ponieśli kolosalne koszty. Auto saletrzaku (24 tony) w październiku kosztowało ponad 100 tys zł. Już cztery miesiące później tę samą ilość tego nawozu można było kupić ponad trzykrotnie taniej za około 30 tysięcy zł.
Z rynku nieustannie płynęły wówczas informacje, że wiosną mogą być problemy z dostępnością nawozów. Jak się okazało – tych nie było, ceny spadły, a rolnicy zostali z drogim towarem. Niezależnie od tego co dzieje się na rynku duża grupa gospodarstw wstrzymuje więc jakiekolwiek decyzje zakupowe. Część rolników dopiero teraz pospłacała poprzednio zakupione drogie nawozy…
Po doświadczeniach z jesieni 2022 i wiosny tego roku, nie ma chyba nikogo, kto wskazałby najlepszy moment na zakup nawozów. Z dużą dozą nieufności podchodzi się też do informacji rynkowych dotyczących skali produkcji, wspominanej tu dostępności itp. Czy niska podaż wynika faktycznie z problemów produkcyjnych czy też w pewien sposób ma sztucznie wpłynąć na zachowanie rynku? A może to celowa strategia niedostępności?
Na ten moment pewne jest jedno. Oferty faktycznie znikają szybko, a ceny azotu zmieniają się nawet co drugi dzień przy dostawach bezpośrednio z fabryk.
Problemy z dostępnością – jak informuje część dystrybutorów – dotyczą niemal wszystkich grup produktowych. Nie oznacza to, że towaru nie ma – jak mówią sprzedający jest o niego zwyczajnie trudniej, a oferty kończą się szybciej. niż dotychczas. Popyt na nawóz być może nieco wzrósł w stosunku do okresu sprzed kilku tygodni, bo i na rynku pojawiło się więcej gotówki (zaliczki dopłat), ale też zainteresowanie towarem nie jest aż tak duże, by przy standardowej produkcji brakowało na rynku nawozu.
Konia z rzędem temu, kto przewidzi jak zachowa się rynek nawozowy po Nowym Roku. Przed rokiem teoretycznie było niewiele przesłanek ku temu, że nawóz ma tanieć. A jednak tak się stało. I były to przecież spadki bardzo wysokie.
Aktualne ceny nawozów nie są wcale atrakcyjne. Nawozy azotowe w stosunku do wszystkich płodów rolnych są bardzo drogie, a obecny i poprzedni sezon zapiszą się w historii cen w rolnictwie jako wyjątkowo niekorzystne pod względem korelacji wartości płodów rolnych i środków do produkcji.